Insulina i glukagon.

Wczoraj miałem wielką ochotę napić się dobrego, lanego piwa i zjeść wreszcie bób, który od weekendu czeka grzecznie w lodówce. Przez te „eksperymenty” ze schabowym zostawiłem sobie tę przyjemność na dzisiejszy wieczór – głupio by było zniekształcić wynik.

.

Schabowy nie wrócił. Wynik nie jest już tak mocno spektakularny ale 0,3 kg dziennie to nadal bardzo dużo – daje to średnio 9 kg w miesiąc gdyby to utrzymać. Na tym etapie nie jest to już moim celem więc piwo i bób doczekają się happy endu dzisiejszego wieczoru 🙂

Żeby nie było, że się wczoraj głodziłem. Wczorajszy obiad wyglądał dla odmiany tak (może nie był jakoś szczególnie urodziwy ale mi smakował no i również nie był z gatunku ascetycznych):

Wybaczcie – postaram się dalej oszczędzić Wam zdjęć swoich posiłków. Chodziło mi tylko o to żeby zilustrować, że naprawdę nie trzeba się głodzić żeby coś z tego wyszło 🙂

Wracamy do tematu …

O co więc w końcu chodzi z tym glukagonem i insuliną 🙂 ?

Wyobraź sobie, że jesteś głodny (tylko niezbyt realistycznie, żeby nie było, że przeze mnie lecisz do lodówki).

Po zjedzeniu czegokolwiek, co nie będzie wodą, niesłodzona kawą czy herbatą, w Twojej krwi rośnie poziom cukru. Po przekroczeniu pewnego poziomu organizm reaguje wyrzutem insuliny, która ma za zadanie opanować sytuację i obniżyć poziom cukru we krwi do bezpiecznego poziomu. Gdyby z jakiegoś powodu jej się to nie udało grozi to hiperglikemią. Ale zazwyczaj jej się to udaje i to aż nadto – Twój organizm dla bezpieczeństwa wyrzuca więcej insuliny niż tak naprawdę potrzebujemy – tak na wszelki wypadek. W konsekwencji stosunkowo szybko spada poziom cukru we krwi  i …

… jesteś znowu głodny. Co gorsza zazwyczaj bardziej głodny niż byłeś chwilę wcześniej -zwykle zaczynasz szukać czegoś słodkiego. Błędne koło.

Tempo wzrostu i spadku poziomu cukru we krwi regulujemy węglowodanami, które spożywamy.  Jak zwykle w mega uproszczeniu jeśli jemy węglowodany o niskim indeksie glikemicznym (IG) to poziom cukru rośnie powoli i powoli tez opada (jesteśmy długo najedzeni), węglowodany o wysokim IG powodują, że poziom cukru rośnie szybko i równie szybko opada, sprawiając, że znowu jesteśmy głodni .  Taka oczywista oczywistość .

Ważne jest na tym etapie to, co dzieje się z cukrem, który za sprawą insuliny jest usuwany z krwiobiegu.  Jeśli przed posiłkiem wysilałeś się chociaż trochę, Twoje mięśnie zapewne zgłosiły zapotrzebowanie na dodatkową energię i nadmiar cukru zostanie skierowany do nich, żeby uzupełnić zapas glikogenu. A co jeżeli leżałeś w najlepsze na kanapie przed telewizorem ? Skoro nie będzie chętnych, insulina będzie musiała poutykać gdzieś ten cukier po kątach – zrobi to w postaci znanej Ci tkanki tłuszczowej.

Wniosek nr 1: Jeśli masz ochotę się poruszać, posiłek zjedz po wysiłku a nie przed.

Całkiem intuicyjnie ciężko będzie Ci się ruszać jak się nawpychasz.

Tu jednak ważna uwaga – intensywny ruch (podobnie jak alkohol) powoduje obniżenie poziomu cukru we krwi – robienie tego zupełnie na pusty żołądek jest kiepskim pomysłem (grozi hipoglikemią) – jeśli chcesz pić lub trenować najlepiej zrób to w 1-2 godziny po jakimś lekkim posiłku (czas zależy od tego jak lekkim). Jeśli chcesz naprawdę dużo pić pewnie nie ma to większego znaczenia – i tak będziesz się zastanawiał skąd ta marchewka.

Ok, a co z glukagonem ?

Glukagon działa zupełnie odwrotnie do insuliny – podwyższa poziom cukru we krwi. Wkracza do akcji gdy poziom cukru we krwi spada poniżej pewnego minimum. Aby go podnieść do bezpiecznego dla nas poziomu wątroba wykorzystuje zgromadzone wcześniej zapasy w postaci między innymi tkanki tłuszczowej – niestety świnia spala zazwyczaj nie to, na czym Ci zależy.

Dla uproszczenia pominąłem w tym wszystkim glikogen – jeśli nie pakujesz i nie uprawiasz sportów wyczynowo załóżmy, że dobry glukagon służy do spalania Twojej tkanki tłuszczowej (chociaż jak się domyślasz możesz spalić dużo więcej, od glikogenu zaczynając na mięśniach kończąc).

Największy problem polega na tym, że insulina blokuje wydzielanie glukagonu.

Oznacza to, że jeśli zjadłeś coś, lub z innego powodu masz podwyższony poziom insuliny, spada stężenie glukagonu we krwi. Mniej więcej wygląda to tak:

Źródło: biologhelp.com/matura/matura-maj-2013-poziom-podstawowy-stary/zadanie-18

 

A skoro to glukagon odpowiada za spalanie Twojego tłuszczu …

Wniosek nr 2: Nie spalisz ani grama zbędnego tłuszczu jeśli masz podwyższony poziom insuliny.

Jak widzisz wszystko sprowadza się do tego, żeby w ciągu doby starać się dawać systematycznie wolne insulinie, tak by dobry glukagon zrobił to, czego od niego oczekujemy.

Proste, no nie ?

Tyle pseudo teorii na dzisiaj – pora zastanowić się jak to zrobić w praktyce 🙂

Postaram się przypomnieć sobie w weekend od czego tak naprawdę zacząłem i wrócę do Was na początku przyszłego tygodnia.

Miłego weekendu – nie objadajcie się za bardzo  🙂

Burza hormonów …

Zanim doszedłem do wniosku, że próbowałem już chyba wszystkiego i nic, moja wiedza na temat hormonów była mizerna – wiedziałem, że są i że dotyczą głównie kobiet, które zasłaniają się nimi przy każdej okazji – od porannej awantury do nocnego opróżniania zawartości lodówki.

Biologia i chemia nigdy nie były moimi ulubionymi przedmiotami. W szkole średniej miałem chemiczkę starą, że mózg się marszczy, która dla zachęty za aktywność na lekcji stawiała krzyże – po uzbieraniu ich odpowiedniej liczby teoretycznie wstawiała ocenę 5 do dziennika. Teoretycznie, ponieważ żeby otrzymać ocenę 5 trzeba było uzbierać tyle krzyży, ile lat minęło od końca drugiej wojny światowej, czyli wtedy ok. 50 🙂 Trzeba by się chyba uwiesić tablicy żeby tyle zdobyć. W ten sposób zamiast zgłębiać arkana chemii oddawaliśmy się grze w brydża i innym ciekawym zajęciom.

20 lat później wiele się w tej kwestii nie zmieniło, no może poza tym, że jakoś tak wyszło, że nie bardzo mam 4-kę do brydża więc jakby ktoś coś to ja chętnie 🙂

Na szczęście nie trzeba być endokrynologiem żeby zrozumieć jak to działa. Kluczem do wszystkiego są w bardzo dużym uproszeniu dwa hormony: insulina i glukagon.

Insulinę znamy wszyscy, chociaż z reguły kojarzymy ją raczej z chorymi na cukrzycę. Z tego też powodu zazwyczaj nie zawracamy sobie nią przesadnie głowy. Przeciętny człowiek nie ma takiej potrzeby. My jesteśmy jednak ponadprzeciętni, więc jeśli masz ochotę to zmienić pora pochylić się trochę nad tematem 🙂

Glukagon – niech będzie, że wykażę się ignorancją ale o tym, że jest dowiedziałem się jakieś 50 kg temu. Glukagon jest jednym z tych super bohaterów od czarnej roboty, o którym dowiadujemy się dopiero wtedy, gdy z jakiś powodów nawala z robotą. Przy czym powiedzmy sobie szczerze – biedak jest bez szans w starciu z nami. Jeśli mu nie pomożesz nie licz na bezstresowe zrzucenie swojej nadwagi.

Dlaczego to w ogóle powinno Cię interesować ? W końcu jeśli będziesz jadł mniej, liczył kalorie, ograniczysz tłuszcz w diecie, zwiększysz ilość ruchu to przecież i tak schudniesz, więc po co to wszystko ?

Cóż … ja nie schudłem.

Liczyłem kalorie, używałem produktów „light”, stosowałem catering dietetyczny, chodziłem na siłownię (pozdrawiam p. Kasię – przeuroczą trenerkę, która włożyła mnóstwo wysiłku w to, żeby mnie zresocjalizować – pamiętam jej przerażenie w oczach na pierwszych treningach – padnę jej na zawał czy nie padnę – jest szansa, że jej koledzy robili zakłady w tej kwestii)

… i wiesz co ? … nic. Jedno wielkie nic. Aż do czasu gdy zadałem sobie trochę trudu żeby ustalić tak właściwie dlaczego tak się dzieje.

Dziś rano wszedłem na wagę – wynik 110,0 kg. Wczoraj rano było 110,9 kg – prawie kilogram różnicy. Bardzo dużo jak na 1 dzień – głównie dlatego, że w ostatni weekend strasznie się obżerałem i pewnie teraz to schodzi. Co takiego zrobiłem zatem wczoraj, żeby zbić ten kilogram ? Nic szczególnego. Jak większość zjadłem śniadanie, drugie śniadanie, obiad, kolację … Nie ćwiczyłem, do pracy pojechałem motocyklem (zazwyczaj robię sobie mały spacer) …

Obiad dla przykładu wyglądał tak:W sumie trudno nazwać go wyrzeczeniem. Chyba, że jesteś wegetarianinem.

Skoro więc można pozbyć się zbędnych kilogramów, nie odmawiając sobie wszystkiego, może warto się temu jednak przyjrzeć trochę uważniej ?

Ok, jutro rano sprawdzę na wadze czy schabowy nie wróci do mnie rykoszetem z jednodniowym opóźnieniem i spróbuję do końca opisać o co chodzi z tym glukagonem i insuliną, jeżeli do tej pory sam tego nie wygooglujesz 🙂

Gdzie szukać winnych ?

Jak tam minął weekend ? Nie wiem czy zauważyliście, że zaczął się sezon na świeże orzechy laskowe 🙂 Zeżarłem w weekend kilogram … kilogram bobu w lodówce czeka grzecznie na swoja kolejkę 🙂

Tak, świat jest pełen pokus i zanim zaczniesz coś robić warto byłoby zastanowić się nad tym, z czym tak naprawdę przyjdzie Ci się zmierzyć.

Dzisiaj będzie poważnie 🙂

Skoro tu jesteś, zakładam, że próbowałeś już nie raz pozbyć się zbędnych kilogramów. Za każdym razem coś jednak musiało pójść nie tak.

Przez ostatnie 20 lat próbowałem naprawdę wiele razy, za każdym razem starając się wyciągnąć wnioski z dotychczasowych porażek. Ile razy bym jednak nie próbował, czego bym nie zmienił, gdzieś na końcu psychika doprowadzała stopniowo do osłabienia determinacji i w konsekwencji porzucenia obranej ścieżki. Nie raz udało mi się zrzucić ok 30 kg w okresie kilku miesięcy, potem jednak zawsze następował kryzys i stopniowy powrót do normalnej, czyli nienormalnej wagi.

Tak, to jest naprawdę głęboka recydywa … w którymś momencie zaczynasz się zastanawiać czy to naprawdę ma sens i czy jesteś jeszcze w takim wieku, w którym Twój organizm w ogóle może pozbyć się tego, co tak skrupulatnie nagromadziłeś przez lata.

Dobra wiadomość – może 🙂 … oczywiście jeżeli Twój problem nie ma podłoża natury zdrowotnej (wiem powtarzam się ale to naprawdę bardzo ważne)

Pewnie zauważyłeś, że są wokół Ciebie ludzie którzy potrafią zjeść naprawdę dużo i są szczupli. Patrzysz na miskę rukoli z pomidorkami koktailowymi, którą przygotowałeś sobie na drugie śniadanie i myślisz – to niesprawiedliwe. Problem w tym, że nie do końca chodzi tu o to ile jesz ale co i w jaki sposób to robisz 🙂 Oczywiście jak zawsze wszystko w granicach zdrowego rozsądku.

W ciągu 2 dni zjadłem tabliczkę gorzkiej czekolady 80% – wynik na wadze: -0,5 kg. Z czasem dojdziesz do tego, że wolno Ci dużo więcej niż Ci się wydaje pod warunkiem, że zrobisz to z głową. Nie zachęcam Cię oczywiście do zajadania się tabliczkami czekolady (nawet gorzkiej) ale z drugiej strony przerzucenie się na samą sałatę też nie musi być wcale takim skutecznym rozwiązaniem, jakby się to na pierwszy rzut oka wydawało. Wbrew pozorom wcale nie jesteś skazany na ekstremalne wyrzeczenia do końca życia 🙂

Ok, więc dlaczego tyjesz albo dlaczego tak trudno jest Ci zrzucić zbędne kilogramy ?

W bardzo dużym uproszczeniu odpowiada za to gospodarka węglowodanowa w Twoim organizmie. Tak wiem – nie odkryłem Ameryki … brzmi to jak truizm, ale czy naprawdę zastanawiałeś się co dokładnie z tego dla Ciebie wynika ?

I teraz jeszcze jedna ale bardzo ważna dygresja, zanim zostanę wypunktowanyten blog nie jest opracowaniem naukowym. Do większości zagadnień z dotyczących reakcji biochemicznych zachodzących w komórkach naszego organizmu mam zamiar odnieść się z premedytacją na poziomie „świat w oczach dziecka”. Niestety bez wyobrażenia sobie i zrozumienia pewnych mechanizmów trudno Ci będzie zamienić tę nierówna walkę o zrzucenie zbędnych kilogramów w całkiem przyjemny proces, którego skutkiem ubocznym (a nie głównym celem) będzie utrata wagi. Chciałbym jednak abyś miał cały czas na uwadze, że wszystko to co napiszę oparte jest tylko i wyłącznie na własnych doświadczeniach, uzupełnionych absolutnym minimum wiedzy, która to nie zawsze musi mieć 100% pokrycie w opracowaniach naukowych 🙂

W końcu po to tu jesteś – żeby dowiedzieć się jak można było zrzucić 60 kg w 6 miesięcy bez operacji, bez głodzenia się, bez katowania się na siłowni czy nie wiem bez czego tam jeszcze 🙂

Ok, więc umawiamy się, że nie będziemy się czepiali szczegółów – internet jest pełen mniej lub bardziej naukowych opracowań, do których zgłębienia zachęcam wszystkich zainteresowanych.

Wracamy do naszych węglowodanów 🙂

Jak wiesz to co jemy składa się w dużym uproszczeniu z białka, węglowodanów i tłuszczów (oczywiście oprócz wody i sterty chemii).

Białko pełni rolę głównie budulcową. Jest ważne jak wszystko ale jeśli rośniesz już tylko wszerz i nie pakujesz na siłowni, nie musisz się nim aż tak przejmować.

Tłuszcze dzielimy w dużym uproszczeniu na „złe” i „dobre” – są źródłem energii – odgrywa też bardzo ważną rolę w procesie przyswajania części witamin oraz dba o nasz układ krążenia (rzecz jasna te „dobre”). Najważniejsze dla nas jest to, że tłuszcze same z siebie (nadal mam na myśli te „dobre”) nie odkładają się wu naszym organizmie – nie jest tak, że jesteś tłusty bo jesz tłusto. Ponadto tłuszcze będą naszym wielkim sprzymierzeńcem – pozwolą nam najeść się do syta i utrzymać ten efekt przez długi czas – czas niezbędny dla organizmu żeby paradoksalnie pozbyć się naszego własnego, niezbyt lubianego i zdecydowanie niezdrowego nadmiaru tłuszczu.

Węglowodanyrównież źródłem energii oraz, co dla nas najważniejsze, regulują metabolizm tłuszczów. Gdy metabolizm tłuszczów jest zbyt wolny jak doskonale wiesz nic Ci nie wyjdzie z odchudzania.

Węglowodany też możemy umownie podzielić na „dobre” i „złe” kierując się wartością tzw. indeksu glikemicznego (IG). Ale o tym trochę później …

Ok – więc ile byś nie obejrzał w TV reklam o potrzebie ograniczenia tłuszczów w diecie, intuicyjnie wiesz, że problemu trzeba poszukać raczej bliżej węglowodanów. Tak naprawdę gdyby nie to, że wątroba by to bardzo szybko oprotestowała, na diecie wysoko tłuszczowej można jak najbardziej schudnąć. Ale tak jak napisałem wcześniej – wszystkie diety z założenia odpadają więc nie zawracajmy sobie tym teraz głowy.

No dobrze to przejdźmy do najważniejszej kwestii – kiedy w normalnych warunkach przybieramy na wadze a kiedy ją tracimy ?

No niby proste – jak dużo jesz i się nie ruszasz tyjesz – jak odwrotnie to odwrotnie 🙂 Problem w tym, że to nie zawsze działa tak do końca. Ile razy po intensywnym ruchu wszedłeś z nadzieją na wagę a tu przykra niespodzianka ?

Aby to zrozumieć warto chociaż trochę wyobrazić sobie jak funkcjonuje nasz organizm w ciągu dnia. Pora  na zawarcie bliższej znajomości z parą, odpowiedzialną w dużej mierze za to całe zamieszanie. Porozmawiajmy trochę o hormonach 🙂

Pierwszy krok – jak nie popełnić błędów innych ?

Ok, wiesz, że chcesz to zrobić  tylko od czego by tu zacząć ?

Po pierwsze nie musisz się spieszyć – masz na to czas do końca życia, więc nie działaj pochopnie.

Najgorsze co możesz zrobić to wyznaczyć sobie jakiś termin, typu muszę schudnąć do wakacji albo do ślubu, żeby się wbić w sukienkę czy garnitur sprzed 2 lat. Ok – ma to jakiś sens jeśli przybyło Ci 2-3 kg i potrzebujesz się ich pozbyć na chwilę ale to oznacza, że ten blog nie jest dla Ciebie 🙂

Nie jest dla Ciebie więc dla kogo ?

   Ten blog skierowany jest do zatwardziałych recydywistów, którzy dorobili się (z przyczyn poza medycznych) BMI na kosmicznym poziomie i próbują od dłuższego czasu bezskutecznie coś z tym zrobić. 

Ja startowałem od BMI na poziomie 50.

Jeżeli masz parę kilo nadwagi to najprawdopodobniej wystarczy Ci trochę więcej ruchu, być może będziesz musiał zrezygnować z rytualnej szarlotki czy brownie do kawy albo po prostu pić ją bez cukru.

Załóżmy jednak, że wyglądasz albo czujesz się jakbyś wyglądał  mniej więcej tak:

Głupio tak leżeć na plaży i zastanawiać się czy aktywiści z Greenpeace nie wrzucą Cię z powrotem do morza. Co byś o tym nie myślał wypadałoby coś z tym zrobić …

 

 W tym miejscu chciałbym przeprosić wszystkie Panie za używanie rodzaju męskiego ale używanie w każdym zdaniu formy podwójnej byłoby na dłuższa metę nieco uciążliwe.

Tak jak napisałem nie musisz się spieszyć ale zwlekanie w nieskończoność też nie jest dobrym pomysłem. Życie jest na to stanowczo za krótkie. Tak naprawdę nie ma żadnej pory lepszej ani gorszej na to żeby zacząć. Zima jest tak samo dobrym momentem (niezależnie od tego czy przed czy po świętach) jak wiosna czy lato. Być może brakuje świeżych warzyw i trochę kiepsko z wyjściem na rower ale za to sąsiad za oknem nie odpala złośliwie grilla za grillem i nie ciągnie Cię żeby zjeść kilogram czereśni na raz.  Co by nie było nie ma znaczenia kiedy zaczniesz więc nie kombinuj zbyt wiele 🙂

Zanim jednak zaczniesz coś robić, bo w końcu to jedno wiesz, że coś wypadałoby zrobić, ważne jest żebyś zdał sobie sprawę, że zmiany, które wprowadzisz, będą obowiązywać Cię już do końca życia. Nie tydzień, miesiąc czy dwa ale na zawsze.

Brzmi groźnie …

Na szczęście nie oznacza to wcale, że z dnia na dzień musisz zapomnieć forever o schabowym z frytkami, piwie i nie wiem czym jeszcze – wręcz przeciwnie, jeżeli czujesz, że życie bez nich straci swój sens, nie wolno Ci tego zrobić bo prędzej czy później polegniesz. Szczupli ludzie też jedzą schabowe i piją piwo więc  nie w tym problem.

   Tak na marginesie przez 6 miesięcy systematycznego zrzucania wagi (średnio 10 kg miesięcznie) nie byłem ani razu głodny. Ani razu nie zjadłem też niczego, co by mi nie smakowało … ale o tym może później. Wróćmy na razie do naszych rozważań.

Skoro już uświadomisz sobie, że aby osiągnąć sukces musisz parę rzeczy zmienić w swoim życiu definitywnie, warto pokusić się o kilka refleksji w odniesieniu do pomysłów na zrzucenie zbędnych kilogramów, które w pierwszym odruchu przyszły Ci do głowy:

  • przede wszystkim drogą eliminacji z założenia możesz zapomnieć o wszystkich gotowych dietach (Atkinsa, Cambridge, Dukana, czy nie wiem kogo jeszcze)  – kto chciałby być na diecie do końca życia ? Poza tym każda dieta oparta na wykluczeniu lub ograniczeniu niektórych produktów zubaża organizm, który wcześniej czy później upomni się o swoje…
  • dieta „1000 kalorii” (mż) … ok, może być jak najbardziej zrównoważona ale trudno wyobrazić sobie stosowanie jej dożywotnio. Smutna prawda jest taka, że ograniczając nadmiernie liczbę spożywanych kalorii nasz organizm dostosowuje się do nowej sytuacji, spowalniając metabolizm. W efekcie nie dość, że nie chudniesz to jeszcze organizm wykorzystuje każdą okazję żeby zmagazynować zapasy na ciężkie czasy, które mu zafundowałeś. Poza tym gdyby to było takie proste to ludzie zwyczajnie jedli by mniej i byli szczupli -rozejrzyj się dookoła – z jakiegoś powodu to tak nie działa
  • catering dietetyczny ok ale czy na pewno rozwiąże Twój problem ? Wcześniej czy później go odstawisz i co wtedy ? Przerabiałem kilka – jedyne co mi po nich pozostało to awersja do rukoli i ogórków
  • siłownia, bieganie, nordic walking … wszystko to fajne ale czy widziałeś kogoś, kto schudł na siłowni ? Tak poważnie ruch i ćwiczenia są bardzo ważne dla wydolności organizmu i zdrowia ale żeby uczyniły Cię szczupłym musiałbyś biec w maratonie co tydzień lub przerzucać codziennie parę ton węgla. Nie da się tego zrobić mając taką nadwagę. Ruch będzie wprowadzał się stopniowo sam – w miarę jak będzie Ci lżej po utracie kolejnych kilogramów. Wprowadzając go na siłę możesz jedynie przeciążyć stawy. Nie spiesz się z tym przesadnie – to, że połowa znajomych na fb biega nie oznacza, że Ty też musisz 🙂 Na początek wystarczy, że do sklepu za rogiem nie będziesz jeździł samochodem – z czasem im więcej spacerów tym z pewnością lepiej. Jeśli chcesz podjąć większe wyzwanie wykup karnet na pływalnię – pamiętaj tylko, że samo wykupienie karnetu nie załatwi sprawy
  • suplementy diety lub leki na odchudzanie – bądźmy poważni – jedyne co uszczuplą to Twój portfel. Wieki temu stosowałem Meridię – w niczym nie przeszkodziło mi to zajadać się w KFC czy w McDonald.
  • liczenie kalorii … wbrew pozorom to wcale nie jest ekstra pomysł na odchudzanie. Wcześniej czy później dojdziesz do wniosku, że kalorie niby Ci się zgadzają na papierze tylko jakoś nie chudniesz.  Oczywiście jak zawsze musisz zachować zdrowy rozsądek – spożywając 10.000 kcal dziennie trudno oczekiwać utraty wagi. Pamiętaj jednak, że jeśli przesadzisz w drugą stronę Twój organizm zadba o to żeby Ci nie poszło zbyt łatwo. I czy na prawdę chciałoby Ci sie liczyć kalorie do końca życia ? Ja tego w każdym razie nie robię (już nie robię żeby nie było)
  • operacja … no tak na koniec trochę z grubej rury … niestety jak każda operacja może sie nie udać – to trochę jak gra w rosyjską ruletkę. Zgadza się, że większość osób po operacji chudnie spektakularnie ale porozmawiaj z nimi o wyrzeczeniach, zanim o niej pomyślisz na serio.  Poza tym operacja nie eliminuje najważniejszej kwestii – i tak musisz zmienić styl życia, więc jeśli Cię to nie ominie po co miałbyś dać sie pokroić ? A tak poważnie – myślę, że jeżeli nie masz wskazań klinicznych to może warto spróbować jednak obyć sie bez niej.  Nie jest to na pewno nic fajnego.

Ok, skoro już wiesz czego nie ma sensu robić żeby schudnąć, pora zastanowić się właściwie dlaczego utyłeś 🙂 Zostawmy to sobie na przyszły tydzień 🙂

Miłego weekendu wszystkim  !!!

Na dobry początek …

Jestem gruby i co dalej ….

6 miesięcy temu ważyłem 172 kg i to był ten moment, w którym albo trzeba było coś ze sobą zrobić albo się poddać, postawić sobie wygodne łózko przed telewizorem i mieć nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto poda nam coś do jedzenia i basen. No trochę przesadziłem ale i tak perspektywy nie były zachęcające.

Życie grubasa nie jest fajne i jak bardzo by sobie nie powtarzał, że jest szczęśliwy, prawda jest taka, że wiele prozaicznych czynności zaczyna urastać do rangi problemu. I chociaż można z tym żyć (tak, jest Ci ciepło gdy inni marzną, nie przejmujesz się, że zdmuchnie Cię silny wiatr), to jednak masz wrażenie, że coś w życiu Cię omija.

Ok, chcesz to zmienić tylko jak ? Zazwyczaj w takich chwilach większości z nas przychodzą do głowy różne rozwiązania – liczenie kalorii, siłownia, bieganie czy chociaż nordic walking, zamiana w królika i odżywianie się sałatą albo dieta cud, catering dietetyczny lub rewelacyjny suplement diety … co bardziej zdesperowani zaczynają zastanawiać się nad operacją.

Nie – to wszystko nie jest potrzebne i naprawdę można poradzić sobie z otyłością jeśli tylko przestaniemy na każdym kroku podkładać świnie własnemu organizmowi – i bynajmniej nie o liczbę kalorii chodzi. Nasz organizm jest rewelacyjną „maszyną”, zdolną do poradzenia sobie z większością problemów poza nami samymi.

Z większością … w tym miejscu chciałbym wyraźnie zaznaczyć, że są sytuacje, w których jednak coś go przerasta – wszystko co napiszę dalej, oparte jest na własnych doświadczeniach, dotyczy osoby ogólnie zdrowej, może z lekkim nadciśnieniem i podniesionym poziomem cukru (przy takiej masie trudno żeby było inaczej) ale w ogólnym dobrym stanie zdrowia, nie wymagającym stałej opieki lekarskiej.  Jeśli na coś chorujesz, dla własnego bezpieczeństwa bezwzględnie konsultuj dalsze kroki z lekarzem.

Jeżeli masz podejrzenie, że Twoja nadwaga może wynikać z problemów zdrowotnych idź koniecznie do lekarza.  Jeżeli „państwowy” lekarz wyśle Cię na drzewo idź prywatnie – nie daj się spławić, chodzi o Twoje życie.  Jeżeli wyeliminujesz wszystkie problemy natury medycznej i nadal nic z tego nie wynika, możesz na spokojnie zastanowić się co dalej 🙂

Ponadto musisz mieć świadomość, że każdy organizm jest inny i wszystko to co napiszę od tego miejsca zadziałało (jak do tej pory) w moim przypadku ale kompletnie nie musi w Twoim. Co więcej może być mnóstwo sytuacji, o których nie mamy pojęcia, możesz mieć alergię na coś lub Twój organizm kiepsko będzie znosił coś, po czym ja czuję się świetnie – zawsze kieruj się własnym, zdrowym rozsądkiem i nie kopiuj nic 1:1. Obserwuj swój organizm i daj mu szansę a przekonasz się, że na efekty nie będziesz musiał długo czekać.

Dziś ważę 110 kg i co prawda przy 185 cm wzrostu jest to nadal o jakieś 20 kg za dużo ale to jest te 20 kg, które można sobie powoli na spokojnie zrzucać, ciesząc się każdym dniem jak normalny człowiek.

Postaram się dalej napisać co tak naprawdę zrobiłem a może czego nie zrobiłem – mam nadzieję, że pomoże to chociaż jednej osobie oprócz mnie 🙂