Obiad, czyli męski punkt widzenia :)

Powoli chyba wychodzę na prostą. Co prawda przez ostatnie 2 dni żywiłem się jeszcze w biegu na mieście ale udało mi się to jakoś ogarnąć czasowo.

W sumie to nawet fajna odmiana. Wczoraj przykładowo na drugi posiłek zjadłem 2 małe oscypki z grilla z sosem żurawino podobnym. Dzisiaj tortillę ze szpinakiem i serem pleśniowym. 

Nie było to jakoś specjalnie dietetyczne ale udało mi się zachować godziny posiłków i nie podjadać między nimi, więc waga przyjęła to z wyrozumiałością:

Jeżeli z głową rozplanujesz sposób odżywania w tygodniu, łatwiej będzie Ci radzić sobie w trudnych sytuacjach.

Ostatnio rzuciłem się na orzechy włoskie – są zdrowe ale zjadanie kilograma na kolację siłą rzeczy musi odbić się na wadze. Stąd między innymi te 106 kg przed weekendem. 

Pomogło przerzucenie orzechów na śniadanie. No nie kilogram rzecz jasna tylko 8-10 orzechów,  za to codziennie do śniadania.  Swoją drogą pewnie brakuje mi czegoś z witamin czy minerałów.

Na kolację ostatnio często sięgam po pomelo – połowa średniej wielkości owocu to prawie 0,5 kg, więc jest czym się najeść – do tego sporo czasu zajmuje obieranie – warto robić to w trakcie jedzenia, dzięki temu w naturalny sposób nie zjesz kolacji zbyt szybko 🙂

We wpisie „No i stuknęła mi 30-tka :)”   poruszałem temat śniadania. Śniadanie i kolacja to stosunkowo najłatwiejsze posiłki do ogarnięcia – można je przygotować i nawet czasami zjeść w domu 🙂

Trochę gorzej wygląda to z drugim śniadaniem i „obiadem” jeżeli pracujesz.

W zależności od charakteru, godzin i miejsca pracy może to u każdego bardzo różnie wyglądać.

Tak jak wielokrotnie powtarzałem najważniejsze jest to, żeby:

  • starać się utrzymywać przerwy między posiłkami i nie podjadać między innymi,
  • najeść się każdym posiłkiem – nie sięgaj po byle co jeśli czujesz głód albo nie masz co zrobić z rękoma. Jeżeli to jest twoja godzina posiłku zjedz posiłek a nie batonika czy nie wiem co. Jeśli zrobiłeś się zbyt szybko głodny napij się kawy/herbaty i zastanów się, po czym tak szybko zgłodniałeś,
  • każdy posiłek był smaczny na tyle, żebyś nie szukał po nim czegoś dobrego
  • nie odpuszczać posiłków jeśli nie masz czasu lub nie jesteś głodny.
  • unikać śmieciowego jedzenia, gotowych dań czy potraw instant i ogólnie żywności wysoko-przetworzonej,
  • zachować umiar i zdrowy rozsądek,
  • pamiętać  o indeksie glikemicznym w miarę potrzeby,

i wszystko to, o czym pisałem  od początku bloga 🙂

Nie ma tu żadnej gotowej receptury.

Po wielu próbach doszedłem do tego, że na dłuższa metę sam nie będę w stanie pogodzić pracy i innych zajęć z codziennym przygotowywaniem sobie zróżnicowanych posiłków. 

Obiady domowe miały to do siebie, że nie zawsze dało się je zsynchronizować z zaplanowanymi godzinami posiłków – poza tym w tygodniu największą wadą jedzenia obiadów w domu, jest ich późna pora – jeśli pracujesz standardowo do 16:00 to obiad możesz zjeść zazwyczaj dopiero o 17-18. A co z kolacją ? A jeśli będziesz musiał zostać dłużej w pracy lub po pracy gdzieś pojechać ? 

To był dla mnie podstawowy problem, który musiałem jakoś rozwiązać.

Próbowałem cateringiem dietetycznym ale moje doświadczenia  z dietą „pudełkową” zakończyły się fiaskiem. 

Głównie dlatego, że po początkowym efekcie wow (fajnie jest jeść różne wyszukane dania, których najczęściej samemu nie chciałoby Ci się zrobić) okazywało się, że przynajmniej 1 posiłek codziennie był nie do przełknięcia. Często posiłki były przekombinowane. W efekcie i tak trzeba było zastanawiać się co by tu zjeść.

Poza tym dieta pudełkowa po jakimś czasie robiła się dla mnie za każdym razem zbyt monotonna – może miałem pecha i kucharze nie trafiali w mój smak.

Doszło do tego, że miałem już serdecznie dosyć ogórków, którymi byłem katowany notorycznie na śniadanie (bo niskokaloryczne) i rukoli, którą mi wręcz obrzydzili – wybaczcie ale do dnia dzisiejszego miska rukoli z paroma pomidorkami koktajlowymi nie jest czymś, co mógłbym zaakceptować jako posiłek.

Ale żeby nie było taka sałatka z pomidorkami, jajkiem, oliwkami i sosem jogurtowym z koperkiem już jak najbardziej 🙂

Taka sałatka może być bardzo fajnym posiłkiem pod warunkiem, że sos wszystkiego nie zepsuje. W tym przypadku sos jogurtowy z koperkiem był smaczny i chyba, że było w nim żadnych szczególnych świństw 🙂

Ostatecznie problem rozwiązałem typowo po „męsku” – znalazłem sobie blisko pracy sensowne miejsce, gdzie oferowali codziennie inne zestawy obiadowe i od poniedziałku do piątku 2 posiłki załatwiałem w ten sposób. 

Zwykle ok. godziny 12-13 jadłem wpierw zupę z zestawu obiadowego (przeważnie były 2-3 do wyboru)  a potem przed 16:00 drugie danie (najczęściej 2 opcje).

Gdy nie miałem jak wyrwać się z pracy zamawiałem zestaw obiadowy z dostawą. 

Jest coraz więcej miejsc gdzie można trafić na smaczną i względnie zdrową kuchnię (opartą na naturalnych produktach). Koszty takiego rozwiązania wcale nie są bardzo wysokie –  zestaw obiadowy w Warszawie to wydatek rzędu 15-20 zł.

Ja w małej knajpce włoskiej (zestawy obiadowe były raczej z kuchni polskiej) płaciłem za zestaw 15 zł.  Czyli miesięcznie ok 300 zł (bez weekendów) – ludzie potrafią więcej wydawać miesięcznie na papierosy.

Idąc do sklepu na dół po „coś” na drugie śniadanie zazwyczaj wydawałem więcej, nie wspominając o tym, że raczej trudno to było nazwać posiłkiem.

Do tego jako stały klient zazwyczaj zaczynasz być traktowany trochę inaczej – możesz poprosić żeby fasolka nie pływała w zasmażce, schabowego dostać bez panierki a zamiast ziemniaków zjeść kaszę bulgur 🙂 – jeżeli nie, poszukaj innego miejsca.

To miał być gulasz, z ciężkim, zaprawianym mąką sosem, który specjalnie dla mnie został przygotowany jako kawałek gotowanego mięsa wołowego bez sosu ale za to w gotowanych warzywach, z natką w charakterze przybrania. 

Jak to się ma do domu i rodziny 🙂 ? Pewnie teraz część tradycyjnych „Pań domu” patrzy na mnie jak na zwyrodnialca … 

No na to, w kulinarnym kontekście, zostawiłem sobie śniadania, kolacje  i cały weekend. Kwestia dogadania się i zrozumienia oraz wsparcia ze strony bliskich. 

Na pewno fajniej byłoby gotować codziennie w domu. Jeśli masz taką możliwość to korzystaj z tego jak najbardziej.

Zazwyczaj jednak w domu raz masz czas żeby coś przygotować, innym razem nie bardzo. 

A w tym przypadku najważniejsza jest naprawdę regularność posiłków.

Czasami w życiu trzeba pójść na kompromis i przede wszystkim spojrzeć realnie na temat. 

Jeżeli gotując w domu jesteś w stanie zachować regularność posiłków to nawet się nie zastanawiaj przez chwilę.

Jeżeli jednak różnie z tym bywa – może lepiej jest znaleźć inne rozwiązanie ?

W każdym razie niezależnie od tego czy ktoś uważa mnie za barbarzyńcę, robiącego zamach na dom, rodzinę i nie wiem co jeszcze, w ten sposób udało mi się rozwiązać problem przestrzegania godzin posiłków, niezależnie od tego co by się działo.

A dodatkowo odpadło mi jeszcze parę innych problemów:

  • Problem dodatkowej okazji do podjadania – niestety nie potrafię nie podjadać (czytaj nie „próbować”) szykując jedzenie.
  • Problem kontroli ilości tego co jem – bardzo istotne zwłaszcza na początku. Jeśli samemu nakładasz sobie jedzenie, jeżeli jesteś głodny, łatwo jest nałożyć sobie zwyczajnie zbyt dużo. Dodatkowo, zawsze możesz pójść po dokładkę gdy coś Ci bardzo smakuje i nie zapanujesz nad pokusą. 
  • Problem monotonni diety – trudno jest gotować codziennie coś innego dla 1 czy 2 osób. Zazwyczaj jednak gotujesz garnek zupy, którą męczysz do końca tygodnia i coś na drugie danie, raczej również nie jest to codziennie coś innego.

W zamian musisz się niestety liczyć z tym, że jakość składników używanych do gotowania zestawów obiadowych może pozostawiać wiele do życzenia  – dlatego kluczowy będzie wybór odpowiedniego miejsca – cena nie powinna tu być głównym kryterium. 

Jeżeli zdecydujesz się na takie rozwiązanie i masz jakiś wybór, staraj się jednak wybierać potrawy zdrowsze – zamiast frytek wybierz gotowane ziemniaki albo w ogóle z nich zrezygnuj (tak robiłem przez długi czas).

Ogranicz do minimum rzeczy smażone. Gdy przyjdzie Ci ochota na kotleta de volaille nie wygłupiaj się – zrób go sobie sam w weekend – będziesz wiedział na czym go smażysz i co włożyłeś do środka.

Wszelkiej maści zapiekanki (typu lasagne chociażby) to również kiepski pomysł – bo nie masz pojęcia co tak naprawdę jest w środku. Najlepsze będą proste potrawy, w których widać wszystkie składniki i nie da się za bardzo „zaoszczędzić” Twoim kosztem. 

Z tego samego powodu omijam również szerokim łukiem wszelkiej maści pierogi, naleśniki, krokiety, pyzy z nadzieniem – to są akurat potrawy, które podobnie jak kotlet de volaille – najlepiej jest jednak zrobić w domu.

Również z rezerwą podszedł bym do różnego rodzaju sosów. Przede wszystkim, jeśli nie przełkniesz czegoś bez sosu to po co to w ogóle jeść ? Może lepiej zjedz sam sos 😉

Pomarańcze z gorzką czekoladą. Jedno z moich ulubionych połączeń smaków 🙂

I to w skrócie cała tajemnica …

Skoro wszystko jasne życzę Wam żebyście mogli trochę wyhamować w ciągu najbliższych dni. Nie przesadźcie z pańską skórką i obwarzankami 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *