Cola i słodzone napoje na co dzień.

Opuściłem się ostatnio z blogiem ale trochę podkręciłem tempo i zaczęło mi zwyczajnie brakować czasu. 

Zmiana czasu na zimowy mnie delikatnie rozłożyła – przestawiłem godziny posiłków na czas zimowy ale w okresie przejściowym organizm domagał się posiłków nadal według czasu letniego 🙂

Fajnie byłoby przestawiać się stopniowo ale nie zawsze jest to możliwe. Stołówka, na której jadam wydaje obiady od godziny 13:00. Siłą rzeczy drugi posiłek jem o 13:00 a kolejny o 16:00. Te posiłki musiałem więc z dnia na dzień przestawić o godzinę, co organizm oprotestował.

Efekt – jakieś 105 kg.

Drugi element, który chyba zaczyna mi chyba od jakiegoś czasu przeszkadzać to trochę monotonna dieta – owszem bardzo smaczna ale na dłuższą metę jak się jednak okazało mało zróżnicowana. 

Takie obiady są względnie zdrowe i naprawdę mi smakują :

ArrowArrow
Shadow
Slider

Niestety jedzenie ich codziennie przez 5 dni w tygodniu może się też znudzić.

Żeby nie szukać odmiany pomiędzy posiłkami, trzeba zmienić coś w samych posiłkach.

Jedzenie musi być smaczne i zróżnicowane – monotonna dieta wcześniej czy później zawsze kończy się porażką … 

Dwa dni temu zamiast swój „poprawny politycznie” obiad zjadłem ordynarnie naprawdę duże frytki z sosem majonezowym. Organizm zareagował bardzo entuzjastycznie 🙂 + 100 punktów do radości z życia a w bonusie + 1 kg na wadze dnia następnego (to pewnie za ten sos). 

Dlatego zdecydowanie pora na zmiany. Szkoda by było polec w taki sposób.

To taka mała automotywacja przed kolejną porcją frytek z sosem majonezowym. 

Dzisiaj mama zadała mi pytanie po jaką cholerę zjadłem te frytki, wiedząc czym to grozi ?

Nie mam pojęcia – przeciętny palacz ma świadomość, że palenie zabija, co nie przeszkadza mu w paleniu. Tak mamy, że czasami potrzebujemy zjeść coś zwyczajnie niezdrowego. Kompletnie nie wiem po co. Ktoś wie ?

W tym wszystkim ratuje mnie to, że co by nie było nie wpadłem jeszcze na pomysł żeby w ramach „skoku w bok” pójść do KFC czy McDonalda. 

Podobnie jak nie wróciłem do picia coli, chociaż nazywając rzecz po imieniu byłem od niej uzależniony.

Rok temu potrafiłem wypić 2 litry coli dziennie. Zimna cola w puszce to było coś, po czym czułem się najlepiej. Ten smak, to orzeźwienie … nie wyobrażałem sobie bez niej dnia 🙂

Wiedziałem, że cola to świństwo ale nie przeszkadzało mi to w niczym – mniej więcej własnie tak, jak palaczowi szkodliwość palenia.

W okresach wzlotów starałem się kontrolować ilość spożywanych pokarmów ale przez ten cały czas postrzegałem colę przez pryzmat kalorii (w ramach tego przez dłuższy czas piłem colę „bez cukru”, która teoretycznie rozwiązywała ten problem).

Bo tak poważnie – skoro 1 litr takiej coli ma 2 kalorie to czy jest się czym przejmować ?

W sumie to nawet jeśli nie odpowiada Ci smak słodzików to 1 litr zwykłej coli to w końcu 420 kalorii. No jest to niby dużo (to tak jakbyś zjadł 100 gramowego pączka)  ale jeśli jesteś dużym facetem i masz zapotrzebowanie kaloryczne na poziomie powyżej 2500 kalorii dziennie to czysto teoretycznie nie powinno Ci to zrujnować życia.

A jednak rujnuje – kompletnie rozwala gospodarkę węglowodanową organizmu. 

Systematyczne picie coli czy innych słodzonych napojów jest jedną z prostszych metod na zafundowanie sobie insulinooporności.

To strzał cukru, którego ilości w normalnych warunkach nie byłbyś w stanie przełknąć bez odruchu wymiotnego.

Pamiętam jak w wieku ok 20 lat robiłem sobie krzywą cukrową. Wtedy wypicie szklanki glukozy to był koszmar.

Po ponad 20 latach regularnego picia coli zrobiłem sobie ponownie krzywą cukrową. Pomijając wynik jedno było dla mnie szokujące – wypiłem szklankę glukozy i … nic, zupełnie nic. Nie miała smaku ale nic poza tym, nawet nie była przesadnie słodka.

Organizm przyzwyczaił się do takiej ilości cukru i podszedł to tego ze stoickim spokojem.

Jak rzucić ten nałóg ?

Nie ma sensu przestawianie się na wodę niegazowaną z dnia na dzień bo nic z tego nie wyjdzie.

Do dnia dzisiejszego w zasadzie nie pijam wody niegazowanej, bo zwyczajnie mi nie wchodzi. Jeżeli w ogóle to lekko gazowaną i najchętniej z cytryną.

Na początku na pewno jest ciężko, jak przy każdym nałogu.

Mi osobiście pomógł kwas chlebowy a potem kawa.

Dobry, schłodzony kwas chlebowy, w smaku przypomina colę. Niestety większość kwasów chlebowych dostępnych w sklepach to straszna chemia i zwyczajnie są niesmaczne – łatwo się zrazić.

Jak zawsze najlepiej byłoby zrobić kwas chlebowy samemu. Ze sklepowych , jedyny który parę miesięcy nadawał się do picia i był dostępny na rynku, to Kwas Lidsky.

Jest słodzony ale ma o połowę mniej cukru niż cola. No i nie ma całej tablicy Mendelejewa w składzie.

Skład: woda, cukier, koncentrat brzeczki kwasu chlebowego (pszenżyto, mąka żytnia, słód żytni fermentowany, słód jęczmienny browarny jasny), regulator kwasowości: kwas cytrynowy.

Wartości odżywcze:

Wartość odżywcza na 100 ml: 123 kJ / 29 kcal
Tłuszcz: <0,1 g
w tym kwasy tłuszczowe nasycone: <0,1 g
Węglowodany: 7,1 g
w tym cukry: 5,8 g
Białko: <0,3 g
Sól: 0,01 g

W okresie przejściowym jest naprawdę niezłą alternatywą dla coli, chociaż przyznaję, że nie próbowałem używać go do drinków 🙂

W swoim czasie był dostępny w Tesco ale chyba go wycofali z oferty.

W każdym razie jeśli masz problemy z nadwagą cola i inne słodzone napoje gazowane (i niegazowane) to pierwsza rzecz, którą warto odstawić.

Jeżeli ciężko Ci nawet o tym pomyśleć to najprawdopodobniej jesteś uzależniony – tym bardziej musisz wziąć byka za rogi i nie szukać wymówek. 

Od coli jest szczególnie łatwo się uzależnić – działa tu zarówno cukier jak i kofeina. 

Rzucanie coli zajęło mi kilka miesięcy. Stopniowo zmniejszałem ilości wypijanego kwasu chlebowego (w końcu też jest słodzony) aż ostatecznie przerzuciłem się na naturalną kawę z ekspresu bez cukru, różnego rodzaju niesłodzone herbaty i wodę lekko gazowaną – najchętniej z cytryną 🙂

Po ponad 20 latach nadużywania coli od prawie roku nie wypiłem ani kropli i nie narzekam z tego powodu.

Słodzenie herbaty rzuciłem na szczęście wiele lat temu – najprościej jest zrobić to przerzucając się na jakiś czas na niesłodzone herbaty owocowe.

Mniej więcej po 2-3 miesiącach od odstawienia cukru ciężko Ci będzie przełknąć z powrotem słodzoną herbatę.

Gorzej jest z kawą jeżeli ją słodzisz – pozostaje picie kawy z niewielką ilością mleka i poszukanie sobie łagodnej w smaku kawy, która nie zmusza Cię do słodzenia.

Gorąco polecam picie prawdziwej kawy, najlepiej osobiście mielonej bezpośrednio przed wypiciem. 

Absolutnie unikaj kaw rozpuszczalnych w saszetkach typu 2w1 lub 3w1. Nie mają wiele wspólnego z kawą.

Zachęcam Was gorąco do kontaktu i wymiany doświadczeń – adres e-mail w zakładce „kontakt”. W najbliższym czasie będę trochę rzadziej zamieszczał nowe wpisy ale cały czas jestem dostępny. Postaram się też raz na jakiś czas wrzucić coś do galerii 🙂

Oslo, Norwegia, 2013.

 

2 odpowiedzi do “Cola i słodzone napoje na co dzień.”

  1. Zazdroszczę takiej stołówki:) Obiadki jak dla mnie wyglądają rewelacyjnie. Wiem co możesz następnym razem odpowiedzieć mamie. Zjadłem te frytki dlatego,żeby sobie przypomnieć, dlaczego ich nie jem;) Ja czasem tak robię, pozwalam sobie na coś po dłuuugim czasie i koniec końców stwierdzam, ze już mi to tak nie smakuje i wole to co jem normalnie:)
    Buziaki i się nie poddawać i nie przesadzać:) Zloty środek w każdej dziedzinie życia mile widziany!

    1. No obiady są jak na jedzenie poza domem rewelacyjne – czasami tylko zbyt „poprawne politycznie” 🙂
      A frytki zjadłem najzwyczajniej w świecie dlatego, że je lubię i mam do nich słabość :). Niestety po ich zjedzeniu nie mogę powiedzieć, że mi już nie smakują. Pozostaje mi oszczędne dawkowanie tej przyjemności i najlepiej by było robić je sobie samemu w domu.
      Buziaki Kiniu i do zobaczenia 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *