Nadwaga, orzechy i gorzka czekolada.

No cisza jakaś taka zapadła – sami szczupli ludzie dookoła czy co 🙂 ? 

Tak się ostatnio zastanawiałem co by tu jeszcze napisać.

W międzyczasie moja waga  łaskawie zmieniła komentarz na bardziej przyjazny 🙂

W końcu nadwaga brzmi jakby subtelniej niż otyłość.

Pewnie nie raz jeszcze zobaczę na wadzę tę drugą ale to nie jest jakiś szczególny powód do tego, żeby się tym teraz przejmować. 

Gdy zaczynałem moją przygodę ze zmianą sposobu odżywiania, na początku stycznia tego roku (2018), moim upragnionym celem było zejście do 120 kg – to mój poziom wagi mniej więcej  sprzed 20 lat.

Zakynthos, Grecja 2017. Jakieś 175 kg. Łódź o dziwo nie zatonęła.

Gdy się waży 172 kg taki cel wydaje się mocno abstrakcyjny. 

Im bliżej było upragnionych 120 kg, tym częściej zaczynałem nieśmiało myśleć o pokonaniu bariery 100 kg. 

Moim ostatecznym celem myślę, że będzie osiągnięcie wagi na poziomie 95 kg i nie przekroczenie nigdy więcej 100 kg.

Cel nie wydaje się być zbyt odległy, chociaż paradoksalnie może być trudniejszy do osiągnięcia niż te 120 kg w swoim czasie.

Im bliżej celu tym łatwiej o rozprężenie i spektakularna porażkę. Trzeba walczyć do końca. A ponieważ tu nie ma końca … 🙂

Walczę więc dalej, chociaż staram się żeby nie miało to nic wspólnego z walką 🙂

Po różnych próbach kulinarnych wróciłem ostatecznie do swojej diety „stołówkowej”,  jako względnie najbezpieczniejszej wersji, zapewniającej mi poczucie stabilizacji.

Solidny chociaż w miarę dietetyczny „obiad” rozbity na 2 posiłki – pierwszy to zupa + kompot, 3 godziny później drugie danie. Do tego konkretne śniadanie i lekka kolacja. Taki zestaw w zupełności wystarcza na cały dzień – przynajmniej w tygodniu.

Z przyjemności w dalszym ciągu uzupełniam dietę orzechami włoskimi i gorzką czekoladą … 

Kolejna porcja 10 kg świeżych orzechów włoskich i 2kg laskowych – czymś trzeba uzupełniać witaminy i mikroelementy 🙂

… co pewnie skończyłoby się nie najlepiej gdyby nie to, że kompensuje to długimi spacerami z psami. A ponieważ potrafię zjeść zdecydowanie więcej orzechów, niż powinienem w ciągu dnia, spacery musza być naprawdę długie i intensywne  🙂

10 km spaceru dziennie to w tygodniu raczej mało realne ale w weekend ? Czemu nie 🙂 Zwłaszcza jeśli podzielimy to na 4 szybkie spacery po 2-3 km. Tylko skąd wziąć psy ?

Ruch to jest ten element, o którym do tej pory nie pisałem zbyt wiele. Niewątpliwie jest on potrzebny ale tak jak zaznaczyłem dawno temu, nie ma co też przesadzać – wszystko przychodzi z czasem.

Im mniej ważysz tym masz więcej energii i chęci żeby się trochę poruszać – wystarczy to odpowiednio spożytkować. Wcale nie trzeba przesiadywać godzinami na siłowni ani biegać  🙂

Fajnie jest znaleźć formę ruchu, która sprawia Ci przyjemność. 

W moim przypadku są to spacery z psami – posiadanie psa ma tę zaletę (dla niektórych wadę), że niezależnie od pogody trzeba z nim wyjść na spacer (jeśli nie ma się domu z dużym ogrodem). To zdecydowanie zapobiega spadkom motywacji i próbom odpuszczenia sobie.

Ruch niewątpliwie wpływa bardzo pozytywnie nie tylko na kontrolę wagi ale przede wszystkim na poziom cukru we krwi i ciśnienie.

Unormowanie jednego i drugiego jest w tym wszystkim równie ważne co samo zmniejszenie wagi.

 

Większość ludzi otyłych, ze mną w swoim czasie włącznie, boryka się z problemem nadciśnienia. Przez długi czas musiałem przyjmować leki z tego tytułu.

Po redukcji wagi i wprowadzeniu ruchu na co dzień, moje ciśnienie ustabilizowało się na poziomie rzędu 120/70 bez żadnych leków – ostatnie 1/4 tabletki Valzeku, brane tak na wszelki wypadek, przyjąłem w uzgodnieniu z lekarzem ok. 3 miesiące temu. Od tego czasu stale kontroluję ciśnienie ale nie mam z nim żadnego problemu.

To taki dodatkowy bonus, dla którego warto zrzucić zbędne kilogramy i trochę się poruszać 🙂

Trzeba mieć jednak świadomość, że tak jak ze wszystkim – jeśli już raz zaczniesz, nie możesz się wycofać bez konsekwencji. Jeżeli osiągniesz wymarzoną wagę, przy pewnym poziomie aktywności fizycznej, to jeśli wpadłbyś na pomysł zmniejszenia ilości ruchu, Twoja waga raczej na pewno ruszy do góry (jeśli nie zmienisz nic poza tym).

Dlatego właśnie podkreślam, że nie nie należy przesadzać na początek, żeby nie okazało się, że nie dajecie rady utrzymać narzuconego sobie „tempa”. 

Żeby naprawdę zacząć się ruszać trzeba wpierw zrzucić trochę kilogramów. 

Jeżeli ważysz na prawdę bardzo dużo, zlituj się nad swoimi stawami i skup się na zmianie nawyków żywieniowych.

Jednym z elementów, który bardzo często wykłada przeciętnego grubasa, są słodycze. 

Najprościej byłoby napisać po prostu nie jedz. Życie weryfikuje jednak tego typu „dobre” rady. Zanim rzucisz się na ptysie z bitą śmietaną, które w tym wszystkim wcale nie są najgorszą rzeczą po która możesz sięgnąć, pomyśl co zaspokoiłoby Twój apetyt na słodycze, a nie byłoby kompletną porażką …

Ja staram się ograniczyć słodycze do gorzkiej czekolady … tej naprawdę gorzkiej 🙂

Mały test dostępnych w sieci czekolad gorzkich z zawartością co najmniej 99% kakao. Niewątpliwie trzeba trochę potrenować na mniej wytrawnych czekoladach – w przeciwnym razie można się łatwo zrazić.

Jednak żeby zajadać się ze smakiem tak wytrawną czekoladą trzeba zacząć od czegoś bardziej łagodnego – na początek proponuję czekoladę z zawartością 70% kakao. 

Czekolady z zawartością 60% kakao lub mniejsza są gorzkie jedynie z nazwy – pamiętajcie, że czekolada składa się w sumie z kakao i cukru. W czekoladzie 60% jest więc z grubsza 40% cukru – prawie połowa. Kiepsko jak na coś, czym miałbyś się objadać.

Czy czekolada gorzka 99% może być smaczna ? To zależy od tego jak dużo cukru używacie na co dzień (świadomie lub nieświadomie) – taki mały sprawdzian 🙂  

Zdecydowanie polecam prawdziwie gorzką czekoladę, zwłaszcza do kawy lub z orzechami czy pomarańczami. 

Po co w ogóle jeść czekoladę w takim razie zamiast surowego ziarna kakaowca ? Jest duża różnica w smaku i przede wszystkim konsystencji – ziarno kakaowca nie rozpływa się w ustach i gorzej łączy się z innymi smakami w związku z tym.

Kakao – ziarno kruszone. Jest co gryźć i fajnie zmienia smak w ustach. Mega wytrawne – zero słodyczy.

Polecam spróbować jednego i drugiego. Na pewno ziarno kakao ma więcej wartości odżywczych niż przetworzona czekolada, nawet ta 100%. Z drugiej strony czekolada to czekolada 🙂

W każdym razie im mniej cukru (w dowolnej postaci) tym lepiej – i nie ma tu absolutnie znaczenia czy pochodzi on z jakiegoś super zdrowego źródła – cukier to cukier.

Jeżeli super mega „zdrowy” batonik, bez dodatku cukru, ma go w składzie 50% to chyba już lepiej upiec kawałek sernika, jeśli naprawdę masz ochotę na coś słodkiego – upiec nie kupić, bo wtedy masz kontrolę nad składnikami, w tym nad ilością cukru i jakością tłuszczu.

Oczywiście mi również zdarza się przykładowo sięgnąć po kupnego pączka ale chodzi o to, żeby to był wyjątek a nie reguła w Twojej diecie. 

I żeby nie przesadzić z zawartością cukru w cukrze.

Pamiętajcie o tym przy okazji Mikołajek  🙂

Ogrody Tivoli, Kopenhaga, Dania. Grudzień 2013 r.

2 odpowiedzi do “Nadwaga, orzechy i gorzka czekolada.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *