Przerwa na reklamę …

Eksperymenty z wagą przeszły jakby ulgowo ale trochę się rozpędziłem – pora z tym skończyć. 

Od 2 miesięcy utrzymuję wagę na względnie stałym poziomie. Zmieniłem trochę sposób żywienia, przez co zatrzymałem dalszy spadek wagi, dając odetchnąć swojemu organizmowi – nie oszukujmy się – zrzucenie 60 kg w 6 miesięcy brzmi może i wow ale organizm musi się po tym jakoś pozbierać. Przy wadze na poziomie 110 kg dalszy sprint w dół byłby głupotą.

Dziś pozwalam sobie na wiele rzeczy, na które normalnie mogą sobie pozwolić zwyczajni ludzie, których problem otyłości nie dotyczy, chociaż niezmiennie jednak przestrzegam zasad, które sam sobie wyznaczyłem.

Z nadmiernym pozwalaniem sobie na różne rzeczy po zrzuceniu dużej liczby kilogramów jest jak z sięganiem po alkohol przez alkoholika po odwyku … no nie jest to do końca bezpieczne oględnie rzecz ujmując. 

Powiedziałbym, że jest to wręcz proszeniem się o kłopoty …

Gdybym zaczął od różnego rodzaju wyjątków te pare miesięcy temu, najprawdopodobniej skończyło by się to jak zawsze. Nie można zaczynać od szukania furtek i wybiegów jak by to ominąć i długa na kebaba pomiędzy posiłkami.

Zawierasz umowę sam ze sobą i albo ją dotrzymujesz albo miej pretensje tylko do siebie. 

Więc tak – jeśli masz naprawdę dużą nadwagę – mówiąc wprost jesteś otyły – nie masz wyboru – musisz wykazać się konsekwencją w działaniu, dokładnie tak jak robiłeś to budując swoją masę tłuszczową. Bo jeśli jesteś otyły to w pewnych działaniach musiałeś wykazać się uporem godnym podziwu – nikt nie robi się gruby z dnia na dzień.

Wróćmy do sedna. Przepraszam Was za poniedziałkowy wpis. Widzę go jakoś tak:

Ogólnie po weekendzie jakoś nie mogę sie pozbierać i strasznie ciężko mi się pisze, co niestety da się zauwazyć. Myślę, że to dlatego, że kompletnie bez sensu założyłem, że musze coś napisać,  zamieniając w ten sposób przyjemność w pewnego rodzaju obowiązek. To chyba nie tak miało być …

Dlatego zrobię sobie małą przerwę – do czasu gdy nie wróci mi frajda z pisania. 

Wcześniej jednak chciałbym odpowiedzieć na pytanie:

Co tak naprawdę zrobiłem żeby pozbyć się zbędnych kilogramów ?

KROK 1:

Zgodnie z tym, o czym zacząłem pisać w poniedziałek, uporządkowałem posiłki, przestrzegając rygorystycznie przerw między nimi i starając się przestrzegać wyznaczonych sobie godzin posiłków.

Nie jest to wcale takie łatwe, jest wiele sytuacji w których ciężko będzie nie polec. Postaram się do tego wrócić i podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami w tym temacie.

Prawda jest jednak taka, że każdy musi sobie wypracować swoje własne techniki, odpowiednie dla swoich zwyczajów, rytmu dnia, rodzaju pracy, sposobu spędzania wolnego czasu i nie wiem czego jeszcze.

Zajmie Wam to trochę czasu a najważniejsze jest to żeby się nie zrażać ew. chwilowymi niepowodzeniami.  

KROK 2:

Stopniowo ograniczyłem w swojej diecie a częściowo wyeliminowałem produkty, które rozwalają naszą gospodarkę węglowodanową, uniemożliwiając nam poradzenie sobie z problemem otyłości.

Najchętniej napisałbym powyższe zdanie DUŻYMI LITERAMI i grubą czcionką. To jest drugi filar sukcesu, daleko wykraczający poza stereotypowe działania typu niejedzenie pieczywa (które to nota bene jem jak najbardziej – nie wyobrażam sobie dnia bez pieczywa).

Poświęcę temu z pewnością kiedyś sporo czasu.

Bez zrozumienia, że największym problemem wcale nie są kalorie, nie schudniesz. 

W każdym razie chcę żebyś wiedział, że nie głodziłem się, nie liczyłem też  jakoś szczególnie kalorii – po prostu zacząłem w bardzo łagodny sposób korygować swoje menu w ramach posiłków, które sobie zaplanowałem, w doborze pokarmów kierując się w dużej mierze obserwacją własnego organizmu – jeżeli po czymś co zjesz czujesz się źle czy ociężale albo jesteś głodny jak wilk po godzinie i lecisz do lodówki to po jaką cholerę sięgasz po to z powrotem ? Chore, no nie ?

KROK 3:

W miarę zrzucania kolejnych kilogramów sam z siebie zacząłem się więcej ruszać. Stopniowo ograniczyłem samochód, przypomniałem sobie do czego służy komunikacja miejska, chodziłem na długie spacery z psami. 

Nie stosowałem żadnych rygorystycznych ćwiczeń, nie chodziłem na siłownię, nie biegałem … ale też nie siedziałem całymi dniami przed telewizorem czy z tabletem/smartfonem w ręku.

 

To wszystko. Tylko tyle i aż tyle. 

 

Zgodnie z tym, o czym napisałem na samym początku, wszystko to co zrobicie, każdą zmianę w Waszym sposobie funkcjonowania, musicie wprowadzać z pełnym przeświadczeniem, że robicie to do końca życia.

Żadne zmiany wprowadzone na tydzień czy miesiąc nie mają kompletnie sensu, jeśli chcecie osiągnąć trwały efekt i tak naprawdę rozwiązać swój problem – pożegnać się z otyłością.

Planując zmiany musicie to koniecznie wziąć pod uwagę.

To jak – znudziło się być grubym ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *